Raito bardzo przypominał mi Raimunda.Wirru był moim przyjacielem ale jak on mógł mówić bym zapomniała o Rajmundzie??Czyżby wiedział to czego ja nie wiem??Postanowiłam dać Raitowi szanse, pocałowałam go...
-Wybacz nie powinnam...-powiedziałam po chwili i ruszyłam kulejąc na zatrutą łapę w stronę lasu.
-Safira poczekaj!!-krzyknęli Wirru i Raito
-Po co??-spytałam i odwróciłam się a na mnie wpadł pędzący Raito na co Wirru ryknął śmiechem...
-Złaś!!-zawołałam i zaczęłam łaskotać Raito na co i on zwijał się ze śmiechu.Poczułam silny bul głowy,wstałam i pobiegłam w stronę lasu zostawiając Raito i Wirru samych.Byłam na wielkiej polanie a oczy zmieniły się na kolor czerwony(zwykle mam jasny błękit) zaczęłam rozwalać co popadnie aż wpadłam w jakiś duł.Obudziłam się w słynnej zaginionej twierdzy Ran-koshi(czyt. Ran-koszi) a nade mną pochylał się Raito a Wirru naciągnął swój łuk i zaczął się rozglądać.
-Safira!!Obuć się!!-krzyczał Raito
-Co..jak??-spytałam niepewnie
-To jest Ran-kochi-powiedział Wirru
-Safiro to ty zrobiłaś te zniszczenia po drodze?-spytał mnie Raito gdy się podnosiłam
-Niestety ale tak..-zaczęłam-wiedziałam że jestem tykająca bombą która w końcu wybuchnie...
-Safiro o co ci chodzi!!-powiedział Raito
-Widzisz...ja mam ukryte moce zniszczenia ale je w sobie duszę i to tylko kwestia czasu nim mną zawładną...
Raito dokończysz??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz